„Fala powodziowa dotarła do…”, „Woda opada, ale powoli” – tego typu komunikaty większość z nas śledziła przez dwa wrześniowe tygodnie. Ci bardziej zagrożeni – z większym lękiem i zaangażowaniem, ci mniej zagrożeni lub wcale sprawdzali, czy bezpieczni są ich bliscy lub jak mogą pomóc tym, którzy doświadczyli tej tragedii. Powódź 2024 to kolejna sytuacja, która pokazała, że Polacy są solidarni i w sytuacjach kryzysowych szybko się mobilizują, by udzielić wsparcia poszkodowanym – zarówno w aspekcie finansowym, materialnym czy prawnym, jak i społecznym.
W ostatnich latach Polacy pokazują sobie nawzajem, że potrafią być otwarci i nieść niezbędną pomoc tam, gdzie jest ona potrzebna. Udowodniła to wielka mobilizacja przy niesieniu pomocy ogarniętej wojną Ukrainie oraz jej obywatelom masowo przybywającym do naszego kraju. Na różne sposoby wspieraliśmy się nawzajem także w okresie pandemii. Jednak nie tylko w akcjach ogólnopolskich jesteśmy skuteczni – pokazują to liczne portale fundrisingowe, organizujące zbiórki pieniędzy zarówno dla pojedynczych osób, jak i większych społeczności.
Jaki związek ma pomaganie z polską szkołą? Niezwykle istotny – to właśnie w tym miejscu, we współpracy z rodzinami, mamy szansę kształtować wśród dzieci i młodzieży empatię i wrażliwość na los innych. Szkoły od lat organizują różnego rodzaju akcje, zbiórki czy działania w ramach wolontariatu. Choć współczesna młodzież nie ma najlepszej opinii wśród starszej części społeczeństwa (bo wiecznie siedzą przed ekranem, bo są obojętni na wszystko, co nie dotyczy ich samych), to wbrew pozorom chętnie bierze udział w akcjach pomocowych. To wszak naturalny mechanizm, dzięki któremu realizujemy wiele naszych własnych potrzeb. Pomaganie daje nam poczucie satysfakcji, sprawstwa, wspólnoty i przynależności, bo z reguły działamy z grupą. To również szansa na to, by dowiedzieć się czegoś o sobie.
Przy zachęcaniu uczniów do działań charytatywnych warto pamiętać o kilku zasadach tzw. mądrego pomagania. Jedną z pierwszych jest zadbanie o samego siebie. Ilustracją tego zdania jest przykład zakładania masek tlenowych w samolocie – najpierw powinniśmy założyć ją sobie, a dopiero potem dziecku. Nie chodzi tu tylko o bezpieczeństwo fizyczne, ale także emocjonalne. Pomaganie, przy wszystkich swoich zaletach, potrafi być niezwykle wyczerpujące, a nawet traumatyzujące. Świadomość tego nie powinna zniechęcać do wspierania innych, ale do ciągłej refleksji nad swoimi zasobami sił i możliwości. Kolejna zasada bowiem mówi, że nie możemy dać czegoś, czego sami nie mamy. Nie powinno się też tego od nas oczekiwać. Mądre pomaganie to także stwarzanie okazji do jak najszybszego uzyskania samodzielności przez osobę, której pomagamy. Nie powinniśmy jej zastępować w czymś, co jest w stanie zrobić sama. Ona przecież też potrzebuje poczucia sprawstwa. To nie tylko dawanie „wędki” zamiast ryby, ale także stwarzanie okazji, by osoba, której chcemy pomóc, sama zdecydowała, jakiej „wędki” potrzebuje.
To wszystko nie jest łatwe. Błędnie pojmowany altruizm często kojarzy nam się z całkowitym poświeceniem siebie – swojego czasu, funduszy, nawet zdrowia. Rzadko zdajemy sobie też sprawę, że własną wizję pomocy narzucamy drugiej osobie, niekoniecznie myśląc o jej rzeczywistych potrzebach. Pomaganie to często nie jednorazowy gest, lecz długi proces, któremu warto się przyglądać, modyfikować w razie potrzeby, ucząc się cały czas zarówno siebie, jak i innych ludzi. To wspaniała sytuacja edukacyjna, którą możemy zaaranżować z korzyścią dla rozwoju naszych uczniów.
ZF